Bardzo lubię tłumaczyć teksty medyczne, dużo bardziej niż teksty o tematyce prawniczej. Ale nie zawsze tak było. Długo broniłam się przed przyjmowaniem tego typu zleceń. Dlaczego?
Myślę, że duże znaczenie miał tu pierwszy tekst medyczny, z jakim przyszło mi się zmierzyć w pracy tłumacza przysięgłego. I nie chodzi tu o stopień trudności tekstu i terminologię specjalistyczną, a raczej o brak dystansu do choroby i bólu pacjenta cierpiącego na nowotwór złośliwy z wieloma przerzutami. Trudno jest poradzić sobie z własnymi myślami i emocjami, kiedy dociera do nas fakt, że pacjentowi zostaje już tylko leczenie paliatywne, czyli przynoszące ulgę w dalszym cierpieniu. Wtedy powiedziałam sobie właśnie: Nie, dziękuję.Wolę tłumaczyć świadectwa, umowy o pracę lub wyciągi z Krajowego Rejestru Sądowego, itp. Przeszkadzała mi też świadomość, że jednak nie jestem lekarzem, mogę się pomylić, a moja pomyłka może skutkować np. złą diagnozą lub wpłynąc na dalszy proces leczenia.
Z biegiem czasu zgłaszały się jednak coraz to nowe osoby, które miały problem ze znalezieniem tłumacza, który zechciałby podjąć się tłumaczenia. Rozumiem to, pewnie z tych samych powodów, z których ja wolałam uniknąć tego typu zleceń. Z drugiej strony teksty te są też dużo bardziej wymagające od tłumaczenia np. dokumentów potrzebnych do rejestracji samochodu, gdzie korzystam z raz przygotowanego formularza i tylko zmieniam szeregi cyferek. Nie ma niestety gotowego wzorca na wypis ze szpitala, a u każdego pacjenta choroba ma inny przebieg. Praca z takim tekstem będzie z pewnością wymagała dogłębnej lektury tematu, szukania informacji i zapoznania się z chorobą. Często są to tłumaczenia wyników badań obrazowych: rezonansu magnetycznego, tomografii, USG, EKG, które naszpikowane są słownictwem fachowym. Z perspektywy dochodu, przynajmniej dopóki nie ma się jeszcze wprawy, czas poświęcony na wykonanie zlecenia nie przełoży się na zysk. Jeśli jednak ktoś -tak jak ja – od zawsze lubił biologię człowieka, ten nigdy nie będzie znudzony analizą grafik z budową serca i zasad działania zastawek. Chociaż nie powiem, że rozszyfrowanie pewnych skrótów stosowanych przez lekarzy nie potrafi być nużące.
Z czasem teksty medyczne przestały mnie już przerażać, po kolejnym tekście z dziedziny kardiologii nabiera się pewności i wprawy, a do chorób pacjentów – dystansu.
Wymaga to oczywiście wielu godzin nauki pojęć medycznych, praktyki i przygotowywania warsztatu (na półkach w moim biurze stoi kilka segregatorów z tekstami medycznymi z różnych dziedzin, do których zaglądam w razie potrzeby). Warto zainwestować w szkolenia dla tłumaczy medycznych, aby pozyskać więdzę szybciej, korzystać z doświadczenia innych oraz mieć możliwość konsultacji z kolegami po fachu.
Potem zostaje już tylko tłumaczyć, tłumaczyć, tłumaczyć…
Teksty medyczne, które obecnie najczęściej tłumaczę, to:
karty informacyjne leczenia szpitalnego (wypisy) z zakresu kardiologii, neurologii i psychiatrii, onkologii, ortopedii
wyniki badań obrazowych
wyniki badań histopatologicznych
dokumenty niezbędne do ubezpieczenia w razie wypadku w pracy lub stwierdzenia niezdolności do pracy
zwolnienia lekarskie
zaświadczenia o szczepieniu lub o przebytej chorobie.
Klient może wysłać mi tekst do bezpłatnej wyceny również drogą mailową.
A kim Ty jesteś Czytelniku? Klientem, już tłumaczem, jeszcze nie tłumaczem? Gdybyś chciał się podzielić jakąś refleksją, zlecić tłumaczenie lub pouczyć się tłumaczenia, zachęcam do kontaktu!